Chords for Opał - RytuWow | prod. Gibbs (OFICJALNY TELEDYSK)
Tempo:
109.3 bpm
Chords used:
Em
E
F#
C
G
Tuning:Standard Tuning (EADGBE)Capo:+0fret
Start Jamming...
A luna na radzie, a na gali,
drugi dzień zaś, ja i po mnie.
A luna na radzie, a na gali,
po mnie, po mnie, drugi dzień zaś, ja i po mnie.
[Em] Noszę w sobie spółkę, grudzi miasto, co ma [F#] troja.
Tyle razy samo upadłem i wstałem z [Em] kolan.
Znaleźli we mnie idola, to szukają porad.
Ze mną [C] w parze paranoja, znowu robię [Em] koła.
Pora żeby z tego doła tu wyciągnąć [C#] koła.
Oglądają moje życie w roli [G] spektaklora.
Widok nie podnosi, to aktu jest krew.
W nam w kroniach [B] moje życie, w moich dłoniach.
Więc moja w tym [E] głowa.
Więc może poproszę chmurę, niech [D] uroczy [C] [E]
[Em] się [F#] z bólem.
I niech luna [C] patrzy.
[E]
I oczyści to wszystko, co we mnie [F#] tak trudne, nieczyste, tak złute i [Em] błędne.
I oczyści te myśli, niech pryszną do domu.
Ale w zamian tych prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko tak [F#m] szybko, jak kumulonim, bo z góry się zerwie.
[Em] It's a rainy day, it's a rainy day.
Zerwisz się, wreszcie niech spłonie to ze [E] mnie.
Chcę być wolny, tańczę z ognia.
[Em] Bądź tym wzrokiem patrzę w dach.
Krople [E] deszczu ranią płomień.
Mój prywatny rytm.
Nie dla braw, bo jak tak chcę być ponad tym.
Milion spraw, to jest nadział, tyle tańczymy.
Wpadłem w trans, jaki jazz, dla mnie nie ma dni.
Rzeczywistość zlewa się ze snami dni.
Głębiej, deep, deep, ej, odpalamy trip, trip.
Nie ma mnie tu, więc nie możesz mi już więcej skrzywdzić.
Cyfry, liczby, straty, zyski.
Pusty obraz w szklanej telewizji.
Wiesz, co mam na myśli, jak siągnierz na misji.
Pozwól tylko żyć mi, pozwól tylko być mi innym.
Pozwól [Em] być mi dziwnym.
To chyba jedyne, [E] co nie jest na niby.
Siema ziomie, poznaj moje [Em] skizy.
Jeden szaman kiedyś proponował changę.
Odmówiłem i bez tego bierze w bankie.
I bez tego kubię się w tym transie.
I bez tego [Em] potrafię czuć bardziej.
Jeden szaman kiedyś proponował changę.
I bez [F#] tego mogę żyć [G] naprawdę.
I bez tego jestem jak w pułapce.
Wciąż [E] czekam na deszcz, może w końcu spadnie.
Więc może [F#] poproszę górę, [D] niech [C] urobił się.
[E]
[Em] Niebo połączy się z [F#] górem i niech [C] równo daje.
[E]
I oczyści to wszystko, co [F#m] we mnie tak brudne, nieczyste, tak trudne i [Em] błędne.
I oczyści tę myśl i niech prysną do domu, ale w tamtym momencie prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko tak [F#m] szybko, jak umuluje imbus, który się [G] zerwie.
I co mayday, i co mayday, [E] zerwi się wreszcie, niech spłynie to we mnie.
Bratek wpada w tarapaty, wszędzie w kurwe zioła.
Tą historię no to poznał chyba każdy zioma.
Ciągle słyszę te pytania, upiaka to szkoła.
My chcieliśmy tu tylko trochę porapować.
Setki maili, że pomogłem jedną nogą w grobie.
Wielkie dzięki, że pomagam tu nie tylko sobie.
Nie smak został, bo pamiętam jak smakują w popie.
To te [Em] rapy, w której magia się kryje za słowem.
Na koncercie fani są tu sobą.
Nie [E] udają o to bez znaczenia.
Gdy się odbijamy w brudnym pogodzie.
To prawdziwa forma oczyszczenia.
[Em] Małe desko, wielkie szczęście.
Kapną krople, spadły wreszcie lata.
Słyszę przerwą, reszta.
[E] Twoje oczy wciąż zamknięte.
[Em] Wiem to, że [E] pod kloczek mura nie poroi.
[C]
[Em] Niebo kołączy się z [F#] bólem i niech równie [C]
dasz.
[Em] I oczyści to wszystko, [F#m] co we mnie.
Tak brudne, nieczyste, tak słówne i błędne.
[Em] I oczyści te myśli, niech prysną do tony.
Jak zamiany ich prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko [F#] tak szybko,
jak umuluje imbus, który się zerwie.
[G] It's a mayday, it's a mayday.
[Em] Zerwie się wreszcie, niech spłynie to ze mnie.
[B] [Bm]
[N]
drugi dzień zaś, ja i po mnie.
A luna na radzie, a na gali,
po mnie, po mnie, drugi dzień zaś, ja i po mnie.
[Em] Noszę w sobie spółkę, grudzi miasto, co ma [F#] troja.
Tyle razy samo upadłem i wstałem z [Em] kolan.
Znaleźli we mnie idola, to szukają porad.
Ze mną [C] w parze paranoja, znowu robię [Em] koła.
Pora żeby z tego doła tu wyciągnąć [C#] koła.
Oglądają moje życie w roli [G] spektaklora.
Widok nie podnosi, to aktu jest krew.
W nam w kroniach [B] moje życie, w moich dłoniach.
Więc moja w tym [E] głowa.
Więc może poproszę chmurę, niech [D] uroczy [C] [E]
[Em] się [F#] z bólem.
I niech luna [C] patrzy.
[E]
I oczyści to wszystko, co we mnie [F#] tak trudne, nieczyste, tak złute i [Em] błędne.
I oczyści te myśli, niech pryszną do domu.
Ale w zamian tych prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko tak [F#m] szybko, jak kumulonim, bo z góry się zerwie.
[Em] It's a rainy day, it's a rainy day.
Zerwisz się, wreszcie niech spłonie to ze [E] mnie.
Chcę być wolny, tańczę z ognia.
[Em] Bądź tym wzrokiem patrzę w dach.
Krople [E] deszczu ranią płomień.
Mój prywatny rytm.
Nie dla braw, bo jak tak chcę być ponad tym.
Milion spraw, to jest nadział, tyle tańczymy.
Wpadłem w trans, jaki jazz, dla mnie nie ma dni.
Rzeczywistość zlewa się ze snami dni.
Głębiej, deep, deep, ej, odpalamy trip, trip.
Nie ma mnie tu, więc nie możesz mi już więcej skrzywdzić.
Cyfry, liczby, straty, zyski.
Pusty obraz w szklanej telewizji.
Wiesz, co mam na myśli, jak siągnierz na misji.
Pozwól tylko żyć mi, pozwól tylko być mi innym.
Pozwól [Em] być mi dziwnym.
To chyba jedyne, [E] co nie jest na niby.
Siema ziomie, poznaj moje [Em] skizy.
Jeden szaman kiedyś proponował changę.
Odmówiłem i bez tego bierze w bankie.
I bez tego kubię się w tym transie.
I bez tego [Em] potrafię czuć bardziej.
Jeden szaman kiedyś proponował changę.
I bez [F#] tego mogę żyć [G] naprawdę.
I bez tego jestem jak w pułapce.
Wciąż [E] czekam na deszcz, może w końcu spadnie.
Więc może [F#] poproszę górę, [D] niech [C] urobił się.
[E]
[Em] Niebo połączy się z [F#] górem i niech [C] równo daje.
[E]
I oczyści to wszystko, co [F#m] we mnie tak brudne, nieczyste, tak trudne i [Em] błędne.
I oczyści tę myśl i niech prysną do domu, ale w tamtym momencie prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko tak [F#m] szybko, jak umuluje imbus, który się [G] zerwie.
I co mayday, i co mayday, [E] zerwi się wreszcie, niech spłynie to we mnie.
Bratek wpada w tarapaty, wszędzie w kurwe zioła.
Tą historię no to poznał chyba każdy zioma.
Ciągle słyszę te pytania, upiaka to szkoła.
My chcieliśmy tu tylko trochę porapować.
Setki maili, że pomogłem jedną nogą w grobie.
Wielkie dzięki, że pomagam tu nie tylko sobie.
Nie smak został, bo pamiętam jak smakują w popie.
To te [Em] rapy, w której magia się kryje za słowem.
Na koncercie fani są tu sobą.
Nie [E] udają o to bez znaczenia.
Gdy się odbijamy w brudnym pogodzie.
To prawdziwa forma oczyszczenia.
[Em] Małe desko, wielkie szczęście.
Kapną krople, spadły wreszcie lata.
Słyszę przerwą, reszta.
[E] Twoje oczy wciąż zamknięte.
[Em] Wiem to, że [E] pod kloczek mura nie poroi.
[C]
[Em] Niebo kołączy się z [F#] bólem i niech równie [C]
dasz.
[Em] I oczyści to wszystko, [F#m] co we mnie.
Tak brudne, nieczyste, tak słówne i błędne.
[Em] I oczyści te myśli, niech prysną do tony.
Jak zamiany ich prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko [F#] tak szybko,
jak umuluje imbus, który się zerwie.
[G] It's a mayday, it's a mayday.
[Em] Zerwie się wreszcie, niech spłynie to ze mnie.
[B] [Bm]
[N]
Key:
Em
E
F#
C
G
Em
E
F#
_ _ _ _ _ _ _ _
A luna na radzie, a na gali, _
_ _ drugi dzień zaś, ja i po mnie.
A luna na radzie, a na gali,
po mnie, po mnie, _ drugi dzień zaś, ja i po mnie.
[Em] Noszę w sobie spółkę, grudzi miasto, co ma [F#] troja.
Tyle razy samo upadłem i wstałem z [Em] kolan.
Znaleźli we mnie idola, to szukają porad.
Ze mną [C] w parze paranoja, znowu robię [Em] koła.
Pora żeby z tego doła tu wyciągnąć [C#] koła.
Oglądają moje życie w roli [G] spektaklora.
Widok nie podnosi, to aktu jest krew.
W nam w kroniach [B] moje życie, w moich dłoniach.
Więc moja w tym [E] głowa.
Więc może poproszę chmurę, niech [D] uroczy _ [C] _ _ _ _ _ [E] _ _
_ [Em] _ _ się [F#] z bólem.
I niech luna [C] _ _ patrzy.
_ [E] _ _
I oczyści to wszystko, co we mnie [F#] tak trudne, nieczyste, tak złute i [Em] błędne.
I oczyści te myśli, niech pryszną do domu.
Ale w zamian tych prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko tak [F#m] szybko, jak kumulonim, bo z góry się zerwie.
[Em] It's a rainy day, it's a rainy day.
Zerwisz się, wreszcie niech spłonie to ze [E] mnie.
Chcę być wolny, tańczę z ognia.
[Em] Bądź tym wzrokiem patrzę w dach.
Krople [E] deszczu ranią płomień.
Mój prywatny rytm.
Nie dla braw, bo jak tak chcę być ponad tym.
Milion spraw, to jest nadział, tyle tańczymy.
Wpadłem w trans, jaki jazz, dla mnie nie ma dni.
Rzeczywistość zlewa się ze snami dni.
Głębiej, deep, deep, ej, odpalamy trip, trip.
Nie ma mnie tu, więc nie możesz mi już więcej skrzywdzić.
Cyfry, liczby, straty, zyski.
Pusty obraz w szklanej telewizji.
Wiesz, co mam na myśli, jak siągnierz na misji.
Pozwól tylko żyć mi, pozwól tylko być mi innym.
Pozwól [Em] być mi dziwnym.
To chyba jedyne, [E] co nie jest na niby.
Siema ziomie, poznaj moje [Em] skizy.
Jeden szaman kiedyś proponował changę.
Odmówiłem i bez tego bierze w bankie.
I bez tego kubię się w tym transie.
I bez tego [Em] potrafię czuć bardziej.
Jeden szaman kiedyś proponował changę.
I bez [F#] tego mogę żyć [G] naprawdę.
I bez tego jestem jak w pułapce.
Wciąż [E] czekam na deszcz, może w końcu spadnie.
Więc może [F#] poproszę górę, [D] niech [C] urobił się.
_ _ _ [E] _ _
_ [Em] _ Niebo połączy się z [F#] górem i niech [C] równo daje.
_ _ _ _ [E] _
_ I oczyści to wszystko, co [F#m] we mnie tak brudne, nieczyste, tak trudne i [Em] błędne.
I oczyści tę myśl i niech prysną do domu, ale w tamtym momencie prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko tak [F#m] szybko, jak umuluje imbus, który się [G] zerwie.
I co mayday, i co mayday, [E] zerwi się wreszcie, niech spłynie to we mnie.
Bratek wpada w tarapaty, wszędzie w kurwe zioła.
Tą historię no to poznał chyba każdy zioma.
Ciągle słyszę te pytania, upiaka to szkoła.
My chcieliśmy tu tylko trochę porapować.
Setki maili, że pomogłem jedną nogą w grobie.
Wielkie dzięki, że pomagam tu nie tylko sobie.
Nie smak został, bo pamiętam jak smakują w popie.
To te [Em] rapy, w której magia się kryje za słowem.
Na koncercie fani są tu sobą.
Nie [E] udają o to bez znaczenia.
Gdy się odbijamy w brudnym pogodzie.
To prawdziwa forma oczyszczenia.
[Em] Małe desko, _ wielkie szczęście.
Kapną krople, spadły wreszcie lata.
Słyszę przerwą, reszta.
[E] _ Twoje oczy wciąż zamknięte.
_ _ _ _ [Em] _ Wiem to, że [E] pod kloczek mura nie poroi.
[C] _ _
_ _ _ [Em] _ _ _ Niebo kołączy się z [F#] bólem i niech równie [C] _
dasz.
_ _ [Em] _ _ I oczyści to wszystko, [F#m] co we mnie.
Tak brudne, nieczyste, tak słówne i błędne.
[Em] I oczyści te myśli, niech prysną do tony.
Jak zamiany ich prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko [F#] tak szybko,
jak umuluje imbus, który się zerwie.
[G] It's a mayday, it's a mayday.
[Em] Zerwie się wreszcie, niech spłynie to ze mnie.
_ [B] _ _ _ _ _ _ _ [Bm] _ _
_ _ _ _ _ _ _ [N] _
A luna na radzie, a na gali, _
_ _ drugi dzień zaś, ja i po mnie.
A luna na radzie, a na gali,
po mnie, po mnie, _ drugi dzień zaś, ja i po mnie.
[Em] Noszę w sobie spółkę, grudzi miasto, co ma [F#] troja.
Tyle razy samo upadłem i wstałem z [Em] kolan.
Znaleźli we mnie idola, to szukają porad.
Ze mną [C] w parze paranoja, znowu robię [Em] koła.
Pora żeby z tego doła tu wyciągnąć [C#] koła.
Oglądają moje życie w roli [G] spektaklora.
Widok nie podnosi, to aktu jest krew.
W nam w kroniach [B] moje życie, w moich dłoniach.
Więc moja w tym [E] głowa.
Więc może poproszę chmurę, niech [D] uroczy _ [C] _ _ _ _ _ [E] _ _
_ [Em] _ _ się [F#] z bólem.
I niech luna [C] _ _ patrzy.
_ [E] _ _
I oczyści to wszystko, co we mnie [F#] tak trudne, nieczyste, tak złute i [Em] błędne.
I oczyści te myśli, niech pryszną do domu.
Ale w zamian tych prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko tak [F#m] szybko, jak kumulonim, bo z góry się zerwie.
[Em] It's a rainy day, it's a rainy day.
Zerwisz się, wreszcie niech spłonie to ze [E] mnie.
Chcę być wolny, tańczę z ognia.
[Em] Bądź tym wzrokiem patrzę w dach.
Krople [E] deszczu ranią płomień.
Mój prywatny rytm.
Nie dla braw, bo jak tak chcę być ponad tym.
Milion spraw, to jest nadział, tyle tańczymy.
Wpadłem w trans, jaki jazz, dla mnie nie ma dni.
Rzeczywistość zlewa się ze snami dni.
Głębiej, deep, deep, ej, odpalamy trip, trip.
Nie ma mnie tu, więc nie możesz mi już więcej skrzywdzić.
Cyfry, liczby, straty, zyski.
Pusty obraz w szklanej telewizji.
Wiesz, co mam na myśli, jak siągnierz na misji.
Pozwól tylko żyć mi, pozwól tylko być mi innym.
Pozwól [Em] być mi dziwnym.
To chyba jedyne, [E] co nie jest na niby.
Siema ziomie, poznaj moje [Em] skizy.
Jeden szaman kiedyś proponował changę.
Odmówiłem i bez tego bierze w bankie.
I bez tego kubię się w tym transie.
I bez tego [Em] potrafię czuć bardziej.
Jeden szaman kiedyś proponował changę.
I bez [F#] tego mogę żyć [G] naprawdę.
I bez tego jestem jak w pułapce.
Wciąż [E] czekam na deszcz, może w końcu spadnie.
Więc może [F#] poproszę górę, [D] niech [C] urobił się.
_ _ _ [E] _ _
_ [Em] _ Niebo połączy się z [F#] górem i niech [C] równo daje.
_ _ _ _ [E] _
_ I oczyści to wszystko, co [F#m] we mnie tak brudne, nieczyste, tak trudne i [Em] błędne.
I oczyści tę myśl i niech prysną do domu, ale w tamtym momencie prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko tak [F#m] szybko, jak umuluje imbus, który się [G] zerwie.
I co mayday, i co mayday, [E] zerwi się wreszcie, niech spłynie to we mnie.
Bratek wpada w tarapaty, wszędzie w kurwe zioła.
Tą historię no to poznał chyba każdy zioma.
Ciągle słyszę te pytania, upiaka to szkoła.
My chcieliśmy tu tylko trochę porapować.
Setki maili, że pomogłem jedną nogą w grobie.
Wielkie dzięki, że pomagam tu nie tylko sobie.
Nie smak został, bo pamiętam jak smakują w popie.
To te [Em] rapy, w której magia się kryje za słowem.
Na koncercie fani są tu sobą.
Nie [E] udają o to bez znaczenia.
Gdy się odbijamy w brudnym pogodzie.
To prawdziwa forma oczyszczenia.
[Em] Małe desko, _ wielkie szczęście.
Kapną krople, spadły wreszcie lata.
Słyszę przerwą, reszta.
[E] _ Twoje oczy wciąż zamknięte.
_ _ _ _ [Em] _ Wiem to, że [E] pod kloczek mura nie poroi.
[C] _ _
_ _ _ [Em] _ _ _ Niebo kołączy się z [F#] bólem i niech równie [C] _
dasz.
_ _ [Em] _ _ I oczyści to wszystko, [F#m] co we mnie.
Tak brudne, nieczyste, tak słówne i błędne.
[Em] I oczyści te myśli, niech prysną do tony.
Jak zamiany ich prowadzi serce.
I niech zgaśnie ognisko [F#] tak szybko,
jak umuluje imbus, który się zerwie.
[G] It's a mayday, it's a mayday.
[Em] Zerwie się wreszcie, niech spłynie to ze mnie.
_ [B] _ _ _ _ _ _ _ [Bm] _ _
_ _ _ _ _ _ _ [N] _