Chords for Maciej Malenczuk - Maraton Sopot - Puck (Audio)
Tempo:
80.225 bpm
Chords used:
Gm
D
A
C
C#
Tuning:Standard Tuning (EADGBE)Capo:+0fret
Start Jamming...
[Gm]
[C#]
[Gm] [G]
[Gm] Skłębione fale rozgarniały nasze dłonie,
Sól się wdzierała do [D] gardzieli i do płuc,
I ostra walka szła pływańskim maratonie,
Na słynnej mokrej męskiej [Gm] trasie co pod Płock,
Miał lekki wiatr, przeciwny wiatr i deszczy kropił,
I chęt w oddali gdzieś [A] majakszy obrzeg i wtem,
Rozległ się okrzyk, [Gm] kierownictwo nam się topi,
[D] A jego łajpa pływa [Gm] już do góry tnem.
Kierownik biegł, który stał na dziobie z klubą,
I tradycyjnie na nas [D] darł przez stupę dziób,
Płynąc świadomie i pewniejszy przykrzyczał grubo,
Aż wiknął rła i [Gm] do wody zrobił klub.
Zastępca kierownika, słynny teoretyk,
I autor o [A] pływaniu podręczników trzech,
Nie umiem pływać, [Gm] wyciągnijcie mnie o rety,
[D] Krzyczał i bańki nosem puszczał, aż [Gm] brał uśmiech.
Kapoki z korkanty i portowy produkt,
Ostatni sukces [D] wysławiany, że ho, ho,
Najpierw jak gopka nasiąknęły pięknie wodą,
Potem jak kamień z [Gm] kierownictwem szły na dno,
A przy okazji wydarzyło się niechcący,
Że ratownicy trzej [A] pijani byli w brysk,
I mieli na [Gm] państwowej łajbie pływający,
[D] Faszywny ogród, co [Gm] prywatny dawał zysk.
[C#]
[Gm] Aż sytuacja dramatyczna i ponura,
Kazała w diabły [D] cisnąć ten pływacki bieg,
Ku kierownictwu każdy dał tękiego nura,
I za ramiona [Gm] zaczął ciągnąć je na brzeg.
Kierownik spity słoną wodą z blady jak usta,
I mimo sporej [A] warstwy tłuszczu zmarzł na gość,
Odratowano [Gm] go metodą sto-usta,
Lecz [D] kierowania to on [Dm] raczej miał [Gm] już dość.
A [C] [Gm] [G]
[C] [Gm] [G] [Gm]
[C]
[Gm] [C] [Gm] potem każdy poczuł w sobie dziwną szajbę,
I zamiast zająć [F#] się na powrót biegiem wstęp,
Wszyscy rzucili się jak w tym ratować łajbę,
By [A] nowe [Gm] kierownictwo płynąć miało w czym.
Ślizgała się po fali, bo staje samotna,
Pokryte [A] polipami, pokazując w dno,
Trzeba jej [Gm] przyznać, że cholera jest wywrotna,
[D] Lecz się udało [Gm] jeszcze raz obrócić ją,
A nowe kierownictwo cieszy się bezbrzeżnie,
Że się tę łajbę [D] obróciło jeszcze raz.
Płyń ta powiada samorządnie, niezależnie,
I w razie czego [Gm] wyciągnij ta znowu nas.
Bądźcie spokojni, my z was nie spuszczamy oka,
Choć słów się wciela [A] do gardzieli i do płuc,
Fala jest zawsze [Gm] porywista i wysoka,
[D] Na słynnej mokrej męskiej trasie [Gm] są moc.
[C#] [Gm] [D#] [Gm]
[C#]
[Gm] [G]
[Gm] Skłębione fale rozgarniały nasze dłonie,
Sól się wdzierała do [D] gardzieli i do płuc,
I ostra walka szła pływańskim maratonie,
Na słynnej mokrej męskiej [Gm] trasie co pod Płock,
Miał lekki wiatr, przeciwny wiatr i deszczy kropił,
I chęt w oddali gdzieś [A] majakszy obrzeg i wtem,
Rozległ się okrzyk, [Gm] kierownictwo nam się topi,
[D] A jego łajpa pływa [Gm] już do góry tnem.
Kierownik biegł, który stał na dziobie z klubą,
I tradycyjnie na nas [D] darł przez stupę dziób,
Płynąc świadomie i pewniejszy przykrzyczał grubo,
Aż wiknął rła i [Gm] do wody zrobił klub.
Zastępca kierownika, słynny teoretyk,
I autor o [A] pływaniu podręczników trzech,
Nie umiem pływać, [Gm] wyciągnijcie mnie o rety,
[D] Krzyczał i bańki nosem puszczał, aż [Gm] brał uśmiech.
Kapoki z korkanty i portowy produkt,
Ostatni sukces [D] wysławiany, że ho, ho,
Najpierw jak gopka nasiąknęły pięknie wodą,
Potem jak kamień z [Gm] kierownictwem szły na dno,
A przy okazji wydarzyło się niechcący,
Że ratownicy trzej [A] pijani byli w brysk,
I mieli na [Gm] państwowej łajbie pływający,
[D] Faszywny ogród, co [Gm] prywatny dawał zysk.
[C#]
[Gm] Aż sytuacja dramatyczna i ponura,
Kazała w diabły [D] cisnąć ten pływacki bieg,
Ku kierownictwu każdy dał tękiego nura,
I za ramiona [Gm] zaczął ciągnąć je na brzeg.
Kierownik spity słoną wodą z blady jak usta,
I mimo sporej [A] warstwy tłuszczu zmarzł na gość,
Odratowano [Gm] go metodą sto-usta,
Lecz [D] kierowania to on [Dm] raczej miał [Gm] już dość.
A [C] [Gm] [G]
[C] [Gm] [G] [Gm]
[C]
[Gm] [C] [Gm] potem każdy poczuł w sobie dziwną szajbę,
I zamiast zająć [F#] się na powrót biegiem wstęp,
Wszyscy rzucili się jak w tym ratować łajbę,
By [A] nowe [Gm] kierownictwo płynąć miało w czym.
Ślizgała się po fali, bo staje samotna,
Pokryte [A] polipami, pokazując w dno,
Trzeba jej [Gm] przyznać, że cholera jest wywrotna,
[D] Lecz się udało [Gm] jeszcze raz obrócić ją,
A nowe kierownictwo cieszy się bezbrzeżnie,
Że się tę łajbę [D] obróciło jeszcze raz.
Płyń ta powiada samorządnie, niezależnie,
I w razie czego [Gm] wyciągnij ta znowu nas.
Bądźcie spokojni, my z was nie spuszczamy oka,
Choć słów się wciela [A] do gardzieli i do płuc,
Fala jest zawsze [Gm] porywista i wysoka,
[D] Na słynnej mokrej męskiej trasie [Gm] są moc.
[C#] [Gm] [D#] [Gm]
Key:
Gm
D
A
C
C#
Gm
D
A
[Gm] _ _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _ [C#] _
[Gm] _ _ _ _ _ _ _ [G] _
[Gm] Skłębione fale rozgarniały nasze dłonie,
Sól się wdzierała do [D] gardzieli i do płuc,
I ostra walka szła pływańskim maratonie,
Na słynnej mokrej męskiej [Gm] trasie co pod Płock,
Miał lekki wiatr, przeciwny wiatr i deszczy kropił,
I chęt w oddali gdzieś [A] majakszy obrzeg i wtem,
Rozległ się okrzyk, [Gm] kierownictwo nam się topi,
[D] A jego łajpa pływa [Gm] już do góry tnem.
_ _ _ _ _ Kierownik biegł, który stał na dziobie z klubą,
I tradycyjnie na nas [D] darł przez stupę dziób,
Płynąc świadomie i pewniejszy przykrzyczał grubo,
Aż wiknął rła i [Gm] do wody zrobił klub.
Zastępca kierownika, słynny teoretyk,
I autor o [A] pływaniu podręczników trzech,
Nie umiem pływać, [Gm] wyciągnijcie mnie o rety,
[D] Krzyczał i bańki nosem puszczał, aż [Gm] brał uśmiech. _ _ _ _ _ _
Kapoki z korkanty i portowy produkt,
Ostatni sukces [D] wysławiany, że ho, ho,
Najpierw jak gopka nasiąknęły pięknie wodą,
Potem jak kamień z [Gm] kierownictwem szły na dno,
A przy okazji wydarzyło się niechcący,
Że ratownicy trzej [A] pijani byli w brysk,
I mieli na [Gm] państwowej łajbie pływający,
[D] Faszywny ogród, co [Gm] prywatny dawał zysk.
[C#] _
[Gm] _ _ _ _ Aż sytuacja dramatyczna i ponura,
Kazała w diabły [D] cisnąć ten pływacki bieg,
Ku kierownictwu każdy dał tękiego nura,
I za ramiona [Gm] zaczął ciągnąć je na brzeg.
Kierownik spity słoną wodą z blady jak usta,
I mimo sporej [A] warstwy tłuszczu zmarzł na gość,
Odratowano [Gm] go metodą sto-usta,
Lecz [D] kierowania to on [Dm] raczej miał [Gm] już dość. _
_ _ _ _ _ _ A _ _ _ _ [C] _ [Gm] _ _ [G] _
[C] _ [Gm] _ _ _ [G] _ [Gm] _ _ _
_ _ _ [C] _ _ _ _ _
[Gm] _ _ _ _ [C] _ [Gm] potem każdy poczuł w sobie dziwną szajbę,
I zamiast zająć [F#] się na powrót biegiem wstęp,
Wszyscy rzucili się jak w tym ratować łajbę,
By [A] nowe [Gm] kierownictwo płynąć miało w czym.
Ślizgała się po fali, bo staje samotna,
Pokryte [A] polipami, pokazując w dno,
Trzeba jej [Gm] przyznać, że cholera jest wywrotna,
[D] Lecz się udało [Gm] jeszcze raz obrócić ją, _
A nowe kierownictwo cieszy się bezbrzeżnie,
Że się tę łajbę [D] obróciło jeszcze raz.
Płyń ta powiada samorządnie, niezależnie,
I w razie czego [Gm] wyciągnij ta znowu nas.
Bądźcie spokojni, my z was nie spuszczamy oka,
Choć słów się wciela [A] do gardzieli i do płuc,
Fala jest zawsze [Gm] porywista i wysoka,
[D] Na słynnej mokrej męskiej trasie [Gm] są moc.
_ _ _ _ _ [C#] _ [Gm] _ _ _ _ _ _ _ [D#] _ [Gm] _
_ _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _ [C#] _
[Gm] _ _ _ _ _ _ _ [G] _
[Gm] Skłębione fale rozgarniały nasze dłonie,
Sól się wdzierała do [D] gardzieli i do płuc,
I ostra walka szła pływańskim maratonie,
Na słynnej mokrej męskiej [Gm] trasie co pod Płock,
Miał lekki wiatr, przeciwny wiatr i deszczy kropił,
I chęt w oddali gdzieś [A] majakszy obrzeg i wtem,
Rozległ się okrzyk, [Gm] kierownictwo nam się topi,
[D] A jego łajpa pływa [Gm] już do góry tnem.
_ _ _ _ _ Kierownik biegł, który stał na dziobie z klubą,
I tradycyjnie na nas [D] darł przez stupę dziób,
Płynąc świadomie i pewniejszy przykrzyczał grubo,
Aż wiknął rła i [Gm] do wody zrobił klub.
Zastępca kierownika, słynny teoretyk,
I autor o [A] pływaniu podręczników trzech,
Nie umiem pływać, [Gm] wyciągnijcie mnie o rety,
[D] Krzyczał i bańki nosem puszczał, aż [Gm] brał uśmiech. _ _ _ _ _ _
Kapoki z korkanty i portowy produkt,
Ostatni sukces [D] wysławiany, że ho, ho,
Najpierw jak gopka nasiąknęły pięknie wodą,
Potem jak kamień z [Gm] kierownictwem szły na dno,
A przy okazji wydarzyło się niechcący,
Że ratownicy trzej [A] pijani byli w brysk,
I mieli na [Gm] państwowej łajbie pływający,
[D] Faszywny ogród, co [Gm] prywatny dawał zysk.
[C#] _
[Gm] _ _ _ _ Aż sytuacja dramatyczna i ponura,
Kazała w diabły [D] cisnąć ten pływacki bieg,
Ku kierownictwu każdy dał tękiego nura,
I za ramiona [Gm] zaczął ciągnąć je na brzeg.
Kierownik spity słoną wodą z blady jak usta,
I mimo sporej [A] warstwy tłuszczu zmarzł na gość,
Odratowano [Gm] go metodą sto-usta,
Lecz [D] kierowania to on [Dm] raczej miał [Gm] już dość. _
_ _ _ _ _ _ A _ _ _ _ [C] _ [Gm] _ _ [G] _
[C] _ [Gm] _ _ _ [G] _ [Gm] _ _ _
_ _ _ [C] _ _ _ _ _
[Gm] _ _ _ _ [C] _ [Gm] potem każdy poczuł w sobie dziwną szajbę,
I zamiast zająć [F#] się na powrót biegiem wstęp,
Wszyscy rzucili się jak w tym ratować łajbę,
By [A] nowe [Gm] kierownictwo płynąć miało w czym.
Ślizgała się po fali, bo staje samotna,
Pokryte [A] polipami, pokazując w dno,
Trzeba jej [Gm] przyznać, że cholera jest wywrotna,
[D] Lecz się udało [Gm] jeszcze raz obrócić ją, _
A nowe kierownictwo cieszy się bezbrzeżnie,
Że się tę łajbę [D] obróciło jeszcze raz.
Płyń ta powiada samorządnie, niezależnie,
I w razie czego [Gm] wyciągnij ta znowu nas.
Bądźcie spokojni, my z was nie spuszczamy oka,
Choć słów się wciela [A] do gardzieli i do płuc,
Fala jest zawsze [Gm] porywista i wysoka,
[D] Na słynnej mokrej męskiej trasie [Gm] są moc.
_ _ _ _ _ [C#] _ [Gm] _ _ _ _ _ _ _ [D#] _ [Gm] _
_ _ _ _ _ _ _ _